Sobotnie polowanie rozpoczął przywitaniem gości i przypomnieniem kilku punktów regulaminu polowań prowadzący polowanie Andrzej Filipiak. 4 kolegów spośród 24 strzelców postanowiło nie brać kartki i tym samym zajmować stanowiska najbliżej pojazdów. Na pomocnika przy rozprowadzaniu prowadzący dobrał sobie Bartka Dubrowskiego. W szranki nagonki staneli myśliwi z naszego Koła, którzy dość dobrze znali teren i tego dnia spisali się wzorowo. Byli to Tomek, Adam, Jarek, Władek, Szymek z Krzyśkiem, Mariusz z Piotrkiem, Andrzej i inni.
Tradycyjnie polowanie w tych rewirach zaczeliśmy od krzyżówki Jeziorki-Radacz-Juchowo w stronę kasztanówki. Z chmary jeleni strzelono byka szpicaka – na flance od strony Juchowa, a na czole miotu strzelono mykitę.
W kolejnym miocie nagonka goniła w stronę kasztanówki od drogi w środku lasu. Dość sprawne rozstawienie zarówno myśliwych jak i nagonki dało dobry efekt. W tym miocie strzelono 4 warchlaki i lisa. Widziano sporo jeleni, w tym większość młodych byczków. Po zebraniu strzelonej zwierzyny kolejny miot na rewirze u kolegi Andrzeja Filipiaka od tej samej drogi w środku lasu w stronę przesmyku między lasem, a kępą Moczyńskiego. W tym miocie padła łania kol. Zbyszka, dzik kolegi Kazika i na czole miotu zkromny warchlak. Po 3 pędzeniu Franek Burzyński zapewnił uczestnikom polowania pyszną rozgrzewającą zupę gulaszową.
Nadchodziło południe, a karawan praktycznie już pełny. Dla lepszego wystudznia traktorzysta zawiózł ubitą zwierzynę na pokot do Kucharowa.
Czwarty miot już po drugiej stronie drogi nie dał żadnego zwierza na rozkład. Dziki i jelenie były w środku, ale albo uszły nie strzelane, albo koledzy z Bażanta pudłowali;) Kolejne pędzenie to kępa Moczyńskiego. Myśliwi rozstawieni dość gęsto – zwierz pratycznie bez szans na ujście. Nagonka rusza od strony Kądzielni w stronę dużego lasu. W tym miocie pada kolejny warchlak.
Praktycznie pewny miot między dużym jeziorem Radacz, a małym okazał się pusty. Łania z cielęciem wytrzymała do trąbki i tuż po zakończeniu pędzenia uchodzi łąkami bez strzału.
Ostatni już miot wzięliśmy na Obrębie – tzw bażanciarnia tym razem okazała pusta. Podczas tego miotu wspominaliśy o wagonie dzików, który swego czasu wyjechał na kolegów podczas naszego polowania – żaden wagon przy tym się nię wykoleił, czyli pudło za pudłem. Podczas sobotniego polowania padły jeszcze dwa lisy.
Sobotnie polowanie mijało w przyjaznej atmosferze. Wspomnień z wymiennych polowań nie było końca. Opowieści z oststanich wyjść, wymiana doświadczeń, cenne rady padały z dwóch stron. Przyznać trzeba, że tego dnia Hubert darzył. Polowanie zostało zakończone pokotem przy domku w Kucharowie. Prowadzący polowanie podziękował myśliwym za bezpieczne polowanie, podziękował współpracownikom, przedstawił co zostało strzelone oraz ogłosił króla polowania, którym został łowczy KŁ Bażant kolega Zbyszek. Ze strony zaproszonych gości padły słowa uznania i podziękowania dla kolegów z Darzboru. Po ceremoni pokotu przystąpiono do ostatniego miotu…
W niedzielnych indywidualnych wyjściach Hubert również był łaskawy. Koledzy z Dobrzycy mieli na rozkładzie łanie i dziki. Po całym tygodniu opadów deszczu, na te dwa dni polowania pogoda dopisała z pewnością. Pierwszy etap polowania wymiennego mamy za sobą. Przed nami niezapomniane przygody na grudniowym polowaniu w Wielkopolsce. Żartowaliśmy, że za te emocje i niezapomniane wrażenia, które daliśmy oczekujemy szarży zajęcy na linię strzelców 😉
B.D.