Sytuacja nierzadka na polowaniu. Wieczorne łowy, strzał do dzika, który uchodzi w las, miejscami jak się wydaje przy zapadających ciemnościach jest farba, a dzika nie ma. Jako, że etatowy nasz „czempion” Fata jest na „macierzyńskim” to trzeba było ratować się naszą miss ze zbiorówek – Bellą należącą do Jarka Wasylczyszyna. Szybki kontakt z menerem i decyzja o sprawdzeniu zestrzału na drugi dzień…
Dzik jak się okazało zgasł już poprzedniego wieczoru, kilka metrów za ścianą lasu. Strzał komorowy w serce spowodował obfitą farbę, która dopiero rano dała rzeczywisty obraz skutków strzału… ale mógł żyć! 😉