W sobote tradycyjnie 3 listopada obchodziliśmy święto patrona myśliwych, którym jest św. Hubert. Najpopularniejszą tradycją myśliwską są uroczyste łowy organizowane właśnie w tym dniu i tak było w Darzborze. Po polowaniu na myśliwych czekały rodziny, przyjaciele, znajomi i goście naszego Koła przy domku myśliwskim w Kucharowie gdzie odbyła się iście łowiecka biesiada.
Polowania Hubertowskie w naszym Kole cieszą się największym zainteresowaniem stąd też jak zawsze dopisała frekwencja. Na zbiórce stawiło się 32 myśliwych. Po przywitaniu w nasze szeregi oficjalnie wstąpił nasz kolega Paweł Firaza, który dokonał ślubowania klęcząc tradycyjnie na lewym kolanie przy udziale wszystkich zgromadzonych myśliwych tak więc tradycji i obrzędów łowieckich nie brakowało w tym dniu. Dodatkowy smaczek łowom dodali Paweł i Piotrek odgrywając sygnały na sygnałówkach.
Prowadzącym polowanie był Witek Mrozicki, który bardzo dobrze orientował się w terenie gdzie przeprowadzane było polowanie (niektórzy ośmielili się twierdzić, że za dobrze:) , a polowaliśmy przy Ostropolu i Jeziorkach – rewirach słynących w poprzednich latach z dziczych miotów i często spotykanymi bykami na zbiorówkach. Tak więc przepis na hubertowski pokot wydawał się dobry.
Trochę nam czasu zajęły sprawy organizacyjne, ale ok. godziny 8 już braliśmy pierwszy miot. Jak się okazało bez efektu poza potencjalnym kandydatem na króla pudlarzy. Im dalej w las… tym pokot się powiększał. Ostatecznie na pokocie znalazły się 2 lisy Marka oraz Adama, cielaka jelenia upolował prezes Andrzej oraz „doktor” Sławek. Sławek Kłoda oraz Andrzej Astramowicz natomiast mieli na koncie po jednej łani i do końca polowania mieli szansę zostać królem polowania. Ostatni miot królewski okazał się jednak dla Andrzeja – tego z Ostropola. Witek ogłosił, że królem zostaje ten myśliwy, który upoluje najwyższą zwierzynę względem hierarchii, a najwyżej znajduje się byk jelenia szlachetnego. „Byk jest byk” jak to się mawia w kniei i w ten sposób to właśnie Andrzej mogł odbierać gratulacje oraz okolicznościowy medal wykonany specjalnie na tą okazję dla naszego Koła na oczach wszystkich zebranych gości.
Po polowaniu tradycyjnie ułożony pokot. Prowadzący tym razem nie zameldował prezesowi wykonania zadania jak w minionym tygodniu, a przywitawszy gości oddał głos łowczemu, który zapewne za sprawą obecnych mediów trochę stremowany zapomniał udekorować vice-króla no i przede wszystkim króla pudlarzy. Całe szczęście o bigosie, kiełbaskach na ognisku no i wszelkiego rodzaju „umilaczach” nie zapomniało całe towarzystwo z Panią Ewą na czele więc nic tylko biesiadować.
A nasze Darzborowe biesiady są niepowtarzalne. Były życzenia, toasty, dowcipy, „umilacze” krążyły po długości nowowybudowanej wiaty. Niewielu dotrwało do tej wiekopomnej chwili, ale był też wątek poetycki! Do ewentualnego przeglądu piosenki myśliwskiej chyba nie doszło 🙂 (autor się nie doczekał).
Błysk fleszy roznosił się przez całe polowanie i biesiadę więc prosimy o nadsyłanie zdjęć z Huberta na adres kolodarzbor@gmail.com abyśmy mogli wszyscy przeżyć to jeszcze raz.