Kolejny weekend przyniósł sobotę pełną wrażeń w naszych obwodach. Tym razem na cel wzięliśmy tereny w okolicach Ciemina oraz Dąbrowicy. W 22 strzelby w ciągu 7 miotów udało się ułożyć pokot w postaci 4 jeleni oraz 3 dzików. Dobry plan polowania przygotowany przez Bartka był realizowany punkt po punkcie łącznie z wyborem króla łowów toteż jedyną niewiadomą był król pudlarzy 😉
Tuż po godzinie 7 rano tradycyjną odprawę przeprowadził prowadzący tego dnia polowanie – Bartek, któremu pomagał Tomek Natkański, a później w terenie Dąbrowicy również Andrzej Filipiak. Towarzyszyli nam Koledzy spoza Koła – Kuba wraz ze Zbyszkiem, któremu w piątek Hubert darzył dzikami na porannym i wieczornym wyjściu oraz po sąsiedzku Tomek. Po odprawie obie bonanzy ruszyły na Jeleń.
Od pierwszego miotu dało się odczuć, że dzisiejsza rywalizacja o miano pudlarza to nie przelewki! Tradycyjny miot za Jeleniem w stronę Ciemina był zajmowany zarówno przez dziki jak i jelenie. Jednak najwięcej problemów sprawił rudzielec Jurkowi, który potraktował to jako rozgrzanie lufy zwłaszcza przed nadchodzącym miotem przy jeziorze znanym w ostatnich latach z zalegających w trzcinach dzików.
Jak się okazało w miocie były ponownie dziki wraz z jeleniami. Pierwsze na linii pojawiły się „diabły”, ale darzborowcy już nie dają się nabrać na takie zagrywki. Gdy naganka zbliżała się do czołu miotu spod linii w stronę jeziora ruszyła chmara jeleni. Mądra licówka obrała bezpieczny kierunek. Odgłos uchodzącej chmary do jeziora niósł się w całym miocie i budziło emocje wszystkich na stanowiskach. Ostatecznie na końcu pędzenia szczególnie zadowoleni byli Władek, który popisał się celnym strzałem do łani oraz prowadzący polowanie Bartek, do którego ślepe szczęście się uśmiechnęło bo któż mógłby się spodziewać, że zwierz będzie uchodzić wzdłuż jeziora w tym miocie? 😉 Szczęściu jednak trzeba dopomóc i umiejętności pozwoliły upolować jeszcze jedną łanię. Mniej zadowolony był… ponownie Jurek pudłujący po raz kolejny, ale to wszystko przez prowadzącego! Zauważył to nawet stojący na stanowisku stażysta „Panie leśniczy, oszukał nas!” 😉
Trzeci w kolejności miot bez historii przy szosie do Jelenia mimo zapewnień Franka Białopiotrowicza o zalegającym zwierzu. Tuż przed śniadaniem zdaniem prowadzącego pojechaliśmy na „Węgry”. Zakrzaczone głogami pagórki miały być ostoją grubej zwierzyny i po raz kolejny miot obfitował w jelenie i dziki. Ślepy los ponownie wiedział gdzie kierować dziki. Ładnym wycinkiem pochwalić się mógł Bartek, a z drugiej strony miotu z Mannlichera udanie pocelował Darek, który po skończonym pędzeniu tłumaczył kuzynowi Mirkowi dlaczego nowiutkie „kowadło” nie powaliło z jego rąk dzika.
Śniadanie tym razem bez upominków od Franciszka odbyło się „przy bunkrach” po czym ruszyliśmy w docelowy teren Dąbrowicy. W przedostatnim miocie naganka ruszyła dziki. Upodobały sobie lewą flankę wychodząc na Zbyszka Powierżę i Cześka Kozioła. Ten drugi przełamał pecha (trafił się niewypał) i za drugą próbą złożył warchlaka. Chwilę wcześniej Tomek Bocian ze spokojem również złożył warchlaka.
Ostatni miot przyniósł kilka ciekawostek. Mianowicie Kuba Rafalski strzelając łanię udowodnił, że w centralnej Polsce myślistwo również może być tak profesjonalne jak u nas 😉 oraz że Mirka „kowadło” świetnie sprawdziło się przy strzale łaski, a więc należało się spodziewać, że po polowaniu będzie „lufowe”.
Po tym miocie bonanzy wróciły do Kucharowa na uroczysty pokot. Prowadzący zachowując resztki skrupułów dał się odznaczyć medalem króla łowów z łanią i dzikiem na koncie. W toku tak dobrej atmosfery zupełnie umknęło nam uhonorowanie Jurka oraz właściciela „kowadła”. Po pokocie miała miejsce darzborowa „wątróbka”, która ciągnęła się do późnych godzin wieczornych.
Być może niektórzy zauważyli, iż ostatnie polowania odbywają się w trochę innym „stylu”. W sobotę polowanie prowadził Bartek z pomocą kilku osób, który poświęcił na to sporo swojego czasu przed samym polowaniem, a w trakcie nawał spraw do przeprowadzenia mógł powodować ból głowy zwłaszcza, iż de facto 3 mioty były brane w dużo mniej znanym terenie. Warto aby każdy zdał sobie z tego sprawę przy ocenie takich polowań, a przede wszystkim nie ingerował w zamysł prowadzącego PODCZAS jego trwania. Tutaj należą się podziękowania zarówno dla Bartka, Tomka i Andrzeja za chęć zaangażowania się.
Podsumowując cały wczorajszy dzień pozwolę sobie przekazać kilka słów od jeszcze jednego gościa. Łukasz zgłosił się w zeszłym tygodniu z zapytaniem o możliwość uczestniczenia w polowaniu w roli naganki. Jak się okazało w sobotę rozpoczynał właśnie staż w jednym z kół w Tucholi, a mimo wszystko pasja do łowiectwa pociągneła go te 130 km do nas by doświadczyć tego o czym miał okazję poczytać m.in. na stronie www. Osoby z taką pasją i zaangażowaniem to nieoceniona wartość dla całej rzeszy myśliwych i Łukasz zapowiada się na bardzo dobrego myśliwego.
„Chciałem jeszcze raz podziękować za możliwość uczestniczenia w polowaniu w Waszym kole. Nie było wczoraj okazji żeby w takich dłuższych słowach podziękować. Być może jest to dla Was dziwne, że przejechałem taki kawałek. Pewnie wydaje się również dziwne to, że jestem taki zachwycony tym co macie w kniei i ogólnie w kole (pięknie urządzona kwatera). Jednak jeśli jest się pasjonatem łowiectwa, a nie ma się takiego bogactwa „wkoło komina” to uważam, że jest to całkiem normalne. Zresztą 130 km to nie tak dużo 🙂 Gratuluję sukcesywnej gospodarki łowieckiej. Występowanie tak dużej ilości jeleni w łowisku nie jest czymś co często widuje się na co dzień, a zwłaszcza u mnie w okolicy nie można tego doświadczyć. Sama charakterystyka łowisk trochę różni się od tego co występuje w okolicach Tucholi. Jak wiadomo nie można mieć w każdym punkcie Polski najobfitszego obwodu łowieckiego i to co mamy u siebie bardzo szanuję i uważam za rzecz piękną, to jednak to co macie Wy jest kwintesencją myśliwską! Gratuluję! Miło było poznać wszystkich obecnych na polowaniu członków koła. Te podziękowania są dla wszystkich. Jednym słowem mówiąc była to dla mnie wspaniała przygoda z łowiectwem! Darz Bór!”