Prawie 30 myśliwych, 7 naganiaczy, 6 psów, prowadzący, pomocnik… czyli czy przepis na dobrą zbiorówkę jest tak prosty!? Rozwińmy temat szerzej i wróćmy myślami do sobotnich łowów.
Prawie połowa sezonu zbiorówkowego za nami – w mikołajki spotkaliśmy się po raz piąty w tym sezonie żeby wspólnie przeżyć kolejne polowanie zbiorowe. Pogoda może nienajlepsza, odwilż i lekka mgła – całe szczęście bez deszczu. Prowadzi Bartek, pomaga Jarek – plan jest taki, że prowadzący rozumieją się bez słów, wiedzą co dalej, gdzie wysiada naganka, gdzie stoją bezkartkowi, a nad to wszystko do pomocy podkładacz z 3-ma gończymi… szykują się dobre łowy! Pełni entuzjazmu ruszamy po odprawie tuż po 7 w knieję – pierwszy miot u Władka od torów przy hodowli owczarków. Władek ostrzega, że zinwentaryzowana jest loszka z 7 warchlakami… a po miocie okazuje się, że Marek Lampartsen (przyjął przydomek skandynawski 😉 strzela kawalera od tej rodzinki, a 3 stanowiska obok zaproszony gość pozyskuje cielę jelenia. Znający teren i wytrawni łowcy pamiętają jak ciężko ściągało się zwierza z tego miotu gdzie między wysokimi bukami rozrosła się bukowa gęstwina – i tu po raz kolejny w tym sezonie z pomocą quada w szybkim tempie ściągamy zwierza do karawanu.
Ruszamy za boisko w Łącznie na tzw. głogi gdzie pagórkowaty teren przypomina co niektórym polowanie iście w węgierskim klimacie. Zaproszony kolega Marek korzysta z prawa serii i miot po miocie strzela do uchodzącego zwierza – tym razem dzik na rozkładzie. Ponadto Witek pozyskuje świątecznego przelatka, Janek Sobczak dopisuje jedną sztukę sarny kozy do tegorocznego darzborowego planu, a Zbyszek dostrzeliwuje rannego warchlaka.
Przenosimy się za Ciemino – miot za cmentarzem z bagnem w środku. Prowadzący przyjmuje słowa krytyki o nietradycyjnym rozstawieniu zarówno lini myśliwych jak i naganki. I tu moja refleksja odnośnie tego, że „tradycyjne” rozstawienie nie jest zawsze dobre – zwierzyna zmienia swoje miejsca bytowania i kierunek ucieczki. Uważny obserwator musi wziąć pod uwagę te wszelkie zmiany i wg mnie tak właśnie w tym przypadku było. Zbyszek Kuta strzela warchlaka, a Paweł Mrozicki rozprawia się z żeńskim przelatkiem 😉
Trzy mioty za nami, powoli już głodni, ale jeszcze jeden miot. Pewniak nad pewniaki – pędzenie nad jeziorem z gęstymi krzakami i trzciną. Zwierzyna musi pójść na skrajne numery. Największe szanse mają rozprowadzający oraz 1,2,3 i 18,19, 20. I tu bije się w pierś, bo pewny byłem, że naganka z „naszymi” psami poradzi sobie w wypchnięciu zwierza – tzn dałem odpoczynek gończym i widocznie się pomyliłem. Podobno w środku widziano dziki, które w bezruchu przeczekały ten trudny dla siebie czas w trzcinie przy jeziorze – niech żyją nam w duchu pomyślałem. Tymczasem Franek zjawia się z kapuśniaczkiem z wkładką w postaci klopsików, który upoił podniebienia całej sobotniej braci!
Zgodnie z planem kończymy okupowanie mojego rewiru i przenosimy się w inne rejony. Duża ilość strzelców, dobra naganką i perfekcyjne psy – plan jest taki, żeby wziąć 2 młodniki na raz. Dość duży miot, ale przynajmniej zwierz powinien zostać w środku – jak na życzenie jelenie uchodzą na Mirka, który uwaga! bez kowadła, a ze sztucerem powala dwie łanie! Tuż obok Mariusz strzela na skarpie cielaka jelenia, a na polu przy bruku celnym strzałem również do cielęcia popisuje się Jurek! Wow piękny miot – darz bór Koledzy!
Pora już późna, dzień krótki. Zostało nam mało czasu na szósty ostatni tego dnia miot. Po kilku niecelnych strzałach z szarżą dzika na Piotrka Śliwickiego ze strzelonym jednym lisem kończymy szóste pędzenie.
Podsumowując… czy wynik zbiorówki jest ważny? No tak i nie. Dla wielu wyrwanie się z domu i spotkanie w doborowym towarzystwie wystarczy, ale ta kropka nad i w postacie ciekawych łowów jest równie ważna. Na pokocie znalazły się 2 łanie, 3 cielęta, 6 dzików, koza, koźle i lis. Królem zostaje Mirek, a vickiem zaproszony Marek. Z odkrytymi głowami przy dźwiękach sygnałówki oddajemy cześć strzelonej zwierzynie. Przepis na darzborową wątróbkę większość sprawdziła na wspólnej biesiadzie… a przepisów na zbiorówkę jest wiele – tym razem się sprawdził.
Specjalne podziękowanie dla kolegi Czesława, który ze swoimi gończymi wpisał się na listę ojców sobotniego sukcesu, no i oczywiście dla Wasyla – kolego udany debiut – jeszcze raz dzięki!