Zbiorówka na Kiełpinie 2013

20131026_125431

Długo oczekiwany koniec października zwiastował rozpoczęcie sezonu zbiorówek w Naszym Kole. Na pierwszy ogień poszły tereny przy Kiełpinie i Dąbiu – teren mocny w czarnego zwierza dzięki dużym areałom upraw kukurydzy. Na cztery dni przed polowaniem skoszono uprawę więc nadzieja na dziki w pobliskich lasach była spora. Św. Hubert tradycyjnie darzył naszemu gościowi, a na rozkładzie w 7 miotach dał 6 dzików oraz lisa.

20131026_085944Tradycyjna zbiórka pod domkiem zgromadziła 23 myśliwych przed godziną 7 rano, gdy na niebie słońce dopiero wstawało za deszczowymi chmurami. Pogoda jednak nie ostudziła entuzjazmu jaki panował tego dnia. Wreszcie można było spotkać się w większym gronie z Kolegami, którzy rzadziej polują. Gościliśmy po raz pierwszy Kolegę Mateusza Kęsickiego, który będzie z pewnością miło wspominał ten dzień. Było to również pierwsze w życiu polowanie zbiorowe Piotrka Śliwickiego, który poprzedzającej nocy nie zmrużył oka. Prowadzący polowanie, nasz niepodrabialny Jurek , przejął stery i z założenia rozpoczęliśmy od „rozgrodzenia” ogrodzeń, które stanowiły ostoję graniczącą z uprawą kukurydzy w minionych tygodniach.

20131026_110347Pierwszy miot „przy bruku” nie przyniósł nawet strzału – z dużej chmury mały deszcz. W miocie widziane były jelenie z młodym bykiem oraz… kuna. Pierwsze zakłopotanie prowadzącego. Jak nie tu to z drugiej strony bruku. Tutaj już jelenie były, aczkolwiek w miocie branym „na dwa razy” strzał oddał tylko Paweł do lisa – bez sukcesu. Pogoda zaczęła się poprawiać, dochodziła godzina 11, a więc przy drodze drodze asfaltowej przygotowano śniadanie.

Po posiłku akcja przyspieszyła tempo. Mała uprawa grodzona – gęste świerki i sosny przy rozstawianiu budziły nadzieję u każdego by stanąć na przejściu z lasu do uprawy. Po trąbce kolejno padały strzały. Z uprawy uszedł młody byk niestrzelany. Strzelany był za to rudzielec, ale trafił 20131026_123315nagodnego przeciwnika i Andrzej Filipiak był od tego momentu pretendentem do królestwa. Następny miot przeniósł nas na starszy las i tam już było to co Darzborowcy lubią najbardziej. Dwie watachy, duży pojedynek, chmara jeleni… Strzałów nie dało się policzyć na palcach obu dłoni. A efekt? Ten miot z pewnością przyczynił się do wyłonienia króla, ale pudlarzy. Ładnego przelatka pęknym strzałem poza miot złożył Janek Sobczak, a warchlaka w wersji „półdzik” Jarek Wasylczyszyn. Mógł być dublet i pełny dzik, ale adrenalina zacięła zamek Jareczkowi. No wreszcie coś się działo.

20131026_121354Kolejny miot i ciekawa koncepcja naszego prowadzącego doprawiona poczuciem humoru naganiaczy uświadomiła wielu co oznacza stwierdzenie „to już?” w pewnych sytuacjach 😉 W rewanżu przenieśliśmy się na rewir Andrzeja Filipka przy Juchowie do granicy z Witkiem. Miot znów bogaty w zwierza. Jelenie i dziki umiejętnie omijały linie uchodząc przed głoszącą sforą, ale Sebastian wykorzystał okazję strzelając przelatka. Po zbiórce prowadzący postanowił powtórzyć miot z racji tego, iż zwierz nie wyszedł z miotu. Zakończyło się to połowicznym sukcesem. Padły kolejne 3 dziki dzięki Pawłowi, Marcinowi oraz Mateuszowi Kęsickiemu, ale jelenie uszły cało. Przy pięknej słonecznej pogodzie przed godziną 17 zdecydowano zakończyć łowy.

20131026_170208Kilka słów pochwały należy się Marcinowi za przygotowanie pokotu. Przy zbiórce z rąk łowczego udekorowano króla polowania, którym został, a jakże, gość Mateusz przy okazji strzelając swojego pierwszego dzika w życiu. Powinność chrztu przeprowadził Łowczy malując znak krzyża na czole łowcy. Król szczerze podziękował za możliwość polowania u nas i przyznał, że nigdy wcześniej nie widział tyle zwierza co w tym dniu u nas (a trzeba przyznać, że raczej szału nie było przez te 10 godzin). Królem pudlarzy ogłoszono naszego wyborowego eksportowego strzelca Roberta, choć chyba palma pierwszeństwa należała do Tomka, ale ten nie pochwalił się swoimi (wszystkimi) wyczynami z tego dnia. Jak to Robert stwerdził „nie ważne jak mówią ważne że mówią” przeszło w
20131026_170715„nie ważne jaki medal ważne że medal” 🙂 Na pożegnanie Łowczy rozliczył się z wszystkimi strzelającymi do jeleni i tym pozytywnym akcentem zakończyło się polowanie.

Było to przetarcie przed przyszłotygodniowym Hubertusem i praca naganki oraz psów powinna się dotrzeć, ale jednak widać, że we wspólnym Darzborowym towarzystwie (zwłaszcza tym w bonanzie) nawet pewne niedogodności schodzą na drugi plan i anegdoty wraz z dowcipami, w których prym wiodą tradycyjnie Janek Sobczak i wtórujący mu Adam Zaręba doprawiają te łowy nieprzeciętnym klimatem. Dobrze było się znów wspólnie zobaczyć w kniei.