Zbiorówka na Zamęciu

mini-dsc04611Po sobotnim dziczo zastawionym stole w Kucharowie i towarzyskim wieczorze myśliwi z Darzboru wraz z przyjaciółmi przystąpili do jednej z najciekawiej zapowiadającej się zbiorówki w sezonie. Niektórym jeszcze do końca nie zszedł sen z powiek, a prowadzący ogłosił zbiórkę nie bacząc na wszechobecny tego dnia niepokój, jak się potem okazało niepotrzebny, o metaloplastykę w domku w Kucharowie.

p1020838

Na niedzielnym polowaniu na zbiórce w Kucharowie stawiło się 17 entuzjastów wspólnych łowów. Pogoda tego dnia z pewnością dopisała, lekki mróz zmroził ściółkę i przy dobrym wietrze można było usłyszeć uchodzącego zwierza z dalszej odległości. Wspominając zeszłoroczną zbiorówkę na tym samym terenie, która zapisała się w kartach historii Koła jednym z lepszych pokotów – każdy z nas liczył na moc wrażeń tego dnia. Uzupełniający się tego dnia duet: Marcin Leśniewski – jako prowadzący i Andrzej Filipiak dokładnie zaplanowali logistycznie całe polowanie.

mini-dsc04590Jako pierwszy miot wzięliśmy dość rozległy areał na rewirze u Mariusza Śliwickiego – od stawów przy Juchowie do „bajora” u Władka przy bruku. Szczęśliwcem okazał się zaproszony gość z Uniejowa – Krzysiek Galoch, który strzelił pojedynczą łanię na koniczynie od strony Kłosówki. Następnie prowadzący zaplanował sprawdzenie młodnika u Władka Susiaka. Gospodarz terenu dość skutecznie wybronił ominięcie przez nagankę gęstych świerków z niby pewnym zwierzem w środku i tak co niektórzy spisali ten miot na straty. Nic bardziej mylnego! W gęstym bukowym podszycie została podniesiona spora watacha dzików, z której po dziku strzelili Jan Natkański i Józek Łukawski. Zaproszeni koledzy z grodu nad Wartą dostrzelili sporawego dzika Józka. Zatem początek polowania udany, kierujemy się w stronę Zamęcia. Pewny miot u Mariusza Śliwickiego z moim stanowiskiem pod znanym dębem okazuje się zupełnie pusty. Tropów na polu bez liku, zwierza w okolicy musimy gdzieś trafić.

p1020848Kolejne pędzenie na Zamęciu – gęste młodniki przy betonówce od torów. Z numerem jeden na kartce zajmuję stanowisko koło Sebastiana Sobczaka, który strzałem poza miot składa pierwsze zwierze w łowieckiej karierze – cielę jelenia. Gratuluję celnego strzału i wręczam złom Sebastianowi. Po drugiej stronie tego miotu Marek Łukaszewski strzela łanię. Nadeszło południe – czas na posiłek. Kolega Franek zaspokaja nasze pragnienia gorącym żurkiem.

mini-dsc04598Po posiłku odbył się chrzest myśliwski młodego adepta sztuki łowieckiej – Sebastiana. Celebrujący przypomniał o obowiązkach prawego myśliwego i znaczył farbą czoło młodego myśliwego wypowiadając słowa „Pasuję Cię na rycerza św. Huberta, bądź prawym, mężnym i uczciwym myśliwym”. Gratulujemy koledze i życzymy dalszych sukcesów na niwie naszej pięknej pasji.

Piąty miot to kępa goniona od Kądzielni w stronę starej stodoły – miot pusty bez strzału. Niedzielne łowy zmierzały ku końcowi, choć w zanadrzu mamy jeszcze dobry teren w okolicah tzw. starego paśnika. Gęste uprawy zarówno buków jak i drzew iglastych były ostoją  zwierza czarnego jak i jeleni. Bór ponownie darzył Markowi Łukaszewskiemu mini-dsc04605łanią – która umocniła go na pozycji króla polowania. Andrzej Filipiak od strony pól strzela wycinka, który defilował przez linię i uszedł przed niecelnymi strzałami innych kolegów. Krzysiek, ten od łani z pierwszego miotu strzela lisa i jedynie ociera się o medal króla. W tym samym miocie kolega Andrzej z Warszawy strzela do łani, która uchodzi dając gdzieniegdzie farbę. I tutaj znów ciężka praca dla Faty i jej właściciela. Na drugi dzień  po ok 4,5 km Andrzej dochodzi postrzałka i dostrzeliwuje ranną sztukę. Po pierwszym strzale kula trafiła w tylny badyl poniżej kolana. Takie przypadki określa się mianem „nie do dojścia”. Mamy prawdziwy skarb, ale oby jak najrzadziej trzeba było z niego korzystać

IFNiedzielne polowanie kończymy uroczystym pokotem przy domku, prowadzący składa raport, dekoruje króla polowania Marka –  któremu Hubert darzył dwoma łaniami. Niespodziewanie posiadaczem drugiego medalu z dziurą w płocie na awersie – czyli medalem króla pudlarzy zostaje Adam Zaręba z pudłami do wycinka z ostatniego pędzenia. Weekend zaliczamy do udanych – zarówno zwierzyna, pogoda, jak i koleżeńska atmosfera dopisała. Co więcej, wszyscy z ulgą przyjęli do wiadomości informację, iż strat w metaloplastyce nie stwierdzono!

Przed większością z nas gościnne występy w zaprzyjaźnionym Bażancie z Dobrzycy. Powoli  szykujemy zakurzone dwururki, odgrzebujemy śrut i w piątek wyjazd na koguty oraz zające i pierwszy miot – przejazd ok. 260 km. Medalu króla nie przewidujemy do soboty. Pogoda zapowiada się iście zajęcza – tak więc oczekiwania zdecydowanie rosną!